Olbrzymia plaża

Shera

Nie chodziło jej o ''ja'' tylko ''jak'' xD. - Kocham Cię.- powiedziała wyganiąjąc cała niepewność od niego i siebie. Pocałowała go namiętnie. - No to gdzie idziemy?- spytała z figlarnym uśmieszkiem.

Morfeusz

Odwzajemnił jej ten sam uśmiech i zaproponował: - Znalazłem takie przytulne miejsce... na Wzgórzu. - Mrugnął do niej i pogalopował dalej, kierując się do miejsca które wilu nazywało Wzgórzem Uczuć.

Shera

Przygalopowała do niego i zwolniła kiedy znalazła się obok. Klacz od początku domyślała się gdzie ją zaprowadzi, ale ukrywała to tak, ' że niby nic nie wiedziałam' . Popatrzyła przed siebie, gdzieś daleko było widać jakieś Wzgórze... ciekawe czy to te?
Wybiegli.
//nmns.//

Hopeless

Kopyta grzęzły jej w piasku gdy szła plażą na której piasek mieszał się ze śniegiem. Patrzała od czasu do czasu na morze. Lubiła morze zimą. Gdyby to słowo jeszcze miało dla niej sens powiedziałaby nawet że kochała morze zimą.

Romance

Znowu trafił na plaże... Kopyta prowadziły go najwidoczniej do "słonecznych" miejsc. Trudno. Przynajmniej się przejdzie chociaż siedzenie w bezruchu również mu nie przeszkadzało. Szedł zirytowany czując obsuwające się pod kopytami podłoże. Mamrotał coś niezrozumiałego pod nosem.

Hopeless

Idąc tak na przestrzał przez plażę uniosła na chwilę głowę od nieciekawych myśli i westchnęła ciężko. Zobaczyła ogiera. Pomyślała o torturach rozmowy. Na szczęście ogier nie wyglądał na szczególnie rozmownego. Spuściła głowę i znów zaczęła wlec się przed siebie.

Romance

Kiwnął prawie niezauważalnie głową i mruknąłpod nosem jakieś słowo na przywitanie. Ustał smętnie i zerknął na wodę. Tak, plaża w zimie zdecydowanie bardziej mu odpowiedała. Zimowe słońce nie raziło i o wiele mniej oświetlało. Czuł się jeszcze bardziej samotny niż zwykle, a samotność była od zawsze na zawsze jego najwiękdzym przyjacielem. Tak samo jak noc, milczenie i śmierć.

Hopeless

Skinęła niechętnie głową po czym odwróciła głowę w stronę morza. Jej bezbarwny wzrok prześlizgiwał się po falach a długą grzywę unosiła bryza.

Romance

Spojrzał zirytowany pod własne kopyta, a potem na domiar złego na zbyt już długą grzywkę, która opadła mu na oczy. Kolejna walka z takim idiotyzmem... W końcu udało mu się zatrzymać ją z boku.

Hopeless

Spojrzała na zmagania ogiera z grzywką ze zbyt dobrze sobie znanym odruchem - chciała się roześmiać ale nie mogła. Zastanawiała się czy się do niego odezwać.

Romance

Prychnął triumfalnie niczym źrebak, któremu coś się udało. Zerknął na siwą klacz ciemnymi ślepiami. Machnął bez większego powodu, odruchowo długim ogonem na boki i postawił pierwszy krok, by iść dalej.

Hopeless

I właśnie wtedy Hopeless otworzyła pysk i wydała głos, który był jedynym świadectwem tego że nie była niemową.- Witaj - powiedziała głosem do głębi obojętnym i smutnym.

Romance

Ustał i spojrzał nieco zdezorientowany na klacz. Jednak rozmowa, hm? Postawił nieco wysuniętą do przodu nogę obok drugiej.
- Witaj. - odpowiedział nieco zaintrygowany osobą klaczy. Machnął na boki długim ogonem.

Hopeless

Parsknęła przekrzywiając łeb niepewnie. Wiatr znów szarpnął jej grzywą i wtedy coś jej przyszło na myśl. Była to myśl zabawna ale klacz się nie roześmiała. Dźwięk śmiechu był jej odgłosem obcym. - Wygląda na to że oboje mamy niejakie kłopoty z grzywami. - powiedziała i właśnie w tej chwili grzywa targana igraszkami wiatru zasłoniła cały jej pysk.

Romance

Prychnął z uśmiechem na stwierdzenie klaczy.
- Tak z tym się zgodzę. - stwierdził z delikatnie uniesionymi ku górze kącikami chrap. "Uśmiech" był na jego pysku zauważalny.

Hopeless

Zdmuchnęła grzywę z pyska. Zamilkła a po chwili...jej pysk nagle oszpecił okropny grymas podobny do grymasu bólu. Nie nie udało się jej uśmiechnąć. I czy aby na pewno tego chciała?

Romance

Spojrzał na klacz pytająco. Cóż, nie zachowywała się raczej jak inne konie choć i takie charaktery po przejściach spotkał. W końcu trochę tułał się po świecie. Nigdy jednak nie przebywał w jednym miejscu dość długo, by kogoś o owym charakterze poznać.

Hopeless

Parsknęła obojętnie i chłodno jakby chciała w ten sposób powiedzieć A co cie to interesuje. Nie odezwała się. Wiatr na chwile ustal dając spokój jej grzywie.

Romance

Z jego gardła wydobył się jedynie gardłowy śmiech. Machnął energicznie długim ogonem obijając o własne boki. Spojrzał na piasek. Nie, zdecydowanie nigdy nie polubi plaży. Nawet zimą.

Hopeless

Parsknęła na niego wrogo i chłodno spytała - Cóż takiego stało się że się śmiejesz? - spytała. Zazdrościła mu nawet tego śmiechu. Czy zazdrościła? I tu był problem. I tak i nie.

Romance

- Ach, moje własne spostrzeżenia. Raczej nie zrozumiesz mego toku myślenia. - odpowiedział spokojnie i stosunkowo poważnie. W jego oczach nadal jednak czaiły się rozbawione ogniki. Cóż, nawet on potrafił się od czasu do czasu uśmiechnąć czy roześmiać. Zachowanie klaczy rozbawiło go w nieco irracjonalny sposób, ale nie przywiązywał do tego większej uwagi, bo i po co z resztą.

Hopeless

Pokiwała głową. Nie miała wątpliwości że śmieje się z jej zachowania.- Cóż to za spostrzeżenia? - spytała złośliwie ciekawa tego co odpowie.

Romance

- Jak mówiłem będzie to raczej bezcelowe. - odpowiedział spokojnie, pewny tego co mówi. Z resztą on zawsze przeżuwał każde słowo parę razy nim je wypowiedział. Rzucanie słów na wiatr nie było u niego widywane. Machnął na boki długim ogonem.

Hopeless

- Wszystko ma jakiś cel. - powiedziała. Jednak kompletnie w to nie wierzyła. Jaki cel ma na przykład cierpienie? Co może kształtuje szlachetność? Bujda na kopytach.

Romance

- Nie powiedziałbym. - mruknął nieco ochryple. Odchrząknął i spojrzał na klacz po chwili jednak zerkając gdzieś w bok. Machnął leniwie ogonem wyraźnie znudzony.